Z okazji braku motywacji do nauki stwierdziłam, że coś naskrobię na blogu, który trochę zaniedbałam. Co prawda sporo pisuję w innych miejscach, ale brakuję tam moich wolnych w stu procentach przemyśleń.
Sporo się ciągle mówi o depresji. Podają dziwne statystyki w mediach, tłumaczą, że to choroba naszej cywilizacji. Nie wiem czy miałam depresję. Nie latałam po lekarzach, ani psychoterapeutach. Nie czytałam wpisów na forach, ani objawów choroby. Dołek jednak był. W dodatku wielomiesięczny. Wydaję mi się, że głównym powodem było samotne mieszkanie przez dłuższy okres. Z upływem miesięcy jednak myślę, że najgorsza była nuda.Na studiach czasu miałam sporo. Praktycznie wolne pół tygodnia, a reszta zajęta przez max 3 godziny dziennie. Człowiek wpadał do domu ciesząc się, że może się poobijać. Czym to się kończy? Zbyt dużą analizą życia, myśleniem o pierdołach, nadinterpretacją i wyciąganiem samemu sobie pieprzonych starych brudów. Co gorsza takie zachowanie staje się uzależnieniem. Do takiego stopnia rozmyślamy, że popadamy w bezsenność. A później znowu nie możemy wstać. Także byłam wielkim filozofem do 5 rano po to, żeby wstać o 13, wyjść gdzieś na chwilę i wrócić do samotnego internetowego trybu.
Dobrze, że zaczęli mówić jak fejs wpływa na nasze życie. Zaczynamy się porównywać z innymi. Tamten cyka focie w jułesej, tamta ma takie imprezy, tamci są razem szczęśliwi, a ten ma taką posadę, że nie musi się już o nic martwić. Patrzymy się w pieprzony monitor i czujemy się jak skończeni loserzy. Nie przejdzie nam nawet przez myśl, żeby wziąć się za siebie tylko "oni mają, ja nie mam". Czułeś/czułaś się kiedyś tak? Nie myślę, że każdemu podążanie za moją radą pomoże, ale są na pewno ludzie, których zły humor bierze się tylko i wyłącznie ze zbyt dużej ilości myślenia, które na dobrą sprawę jest zbędne. To dotyczy i singli i ludzi w związkach, serio. To dopiero nabierze rozpędu. To jest przerażające.
Moją receptą jest brak czasu. Kiedy w końcu mam chwilę, żeby się polenić czerpię z tego niesamowitą przyjemność. Powinnam pomyśleć co idzie w moim życiu nie tak, ale nie mam po prostu na to ani odrobiny czasu. Od rana do wieczora jestem poza domem, później czasem wpada coś na studia, albo praca. Dosłownie porobię parę rzeczy i jest ciemna noc. Znam wiele osób, które na stwierdzenie "jest mi smutno" odpowiedzą "to zacznij kurwa robić coś ze swoim życiem". I to jest prawda. Jeśli się nudzić to tylko jeden dzień w tygodniu góra dwa, a wtedy stwierdzicie, że fajny taki czas pełnego luzu zamiast rozmyślać nad tym, że jesteście grubi, nikt was nie kocha, powinniście rzucić palenie, powinniście rzucić ją/jego, powinniście robić milion rzeczy, których nie robicie.
Metoda w moim przypadku się sprawdziła. Mam gorsze dni jak każdy, ale uważam się za osobę szczęśliwą i to najważniejsze.
A co do tego porównywania się do innych:
"Trzeba umieć nabrać takiego wewnętrznego spokoju. Rozglądanie się i patrzenie na innych nie ma sensu, bo wtedy przychodzi właśnie stres, że ktoś już coś ma, a ja jeszcze nie. Wtedy popełnia się najwięcej błędów."